Odcinek #4
12 sierpnia 2021 roku

Odcinek #4 – dlaczego zrezygnowałam z biura i zatrudniania zespołu

Odcinek #4 – dlaczego zrezygnowałam z biura i zatrudniania zespołu

Witam Cię w czwartym odcinku podcastu, w którym dowiesz się dlaczego zrezygnowałam z wynajmu biura i zatrudniania zespołu. Z mojej ankiety wynika, że aż 50% profesjonalistów czuje presję, że bez stacjonarnego biura i zespołu pracowników ich firma nie będzie brana poważnie. Ja też byłam w tych 50%. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat zapraszam do słuchania podcastu na playerze poniżej lub na platformach podcastowych.

kliknij na zieloną ikonę powyżej, by przenieść się na youtube lub platformę podcastową

Jeśli wolisz czytać, a nie słuchać – transkrypcja całości poniżej:

Słuchasz podcastu „I tu się nie zgodzę”, który obala mity i uczy jak pracować mądrzej, a nie więcej. 

– Dzień dobry, witam cię w nowym odcinku podcastu i tu się nie zgodzę. Ja nazywam się Agnieszka Konieczna i od paru lat prowadzę własną pracownię projektowania wnętrz. Towarzyszy mi mój mąż Michał…

– Cześć, witam wszystkich!

– Który od zawsze jest człowiekiem korporacji. Jeśli tak jak my lubisz rozkminić tematy zawodowo-biznesowe, poddawać w wątpliwość zasłyszane zasady i obiegowe opinie i nie boisz się nie zgadzać z ekspertami zapraszam do słuchania dalej!

– W dzisiejszym odcinku będziemy rozmawiać o różnych sposobach na firmę i dlaczego Agnieszka zdecydowała się na taki, a nie inny model czyli jednoosobową firmę, która działa z domu i nie ma biura ani pracowników.

– Porozmawiamy o mojej historii, o moich decyzjach ale też o tym jakie stereotypy stoją za tymi wyborami, jakie są przekonania, z czym ja się zgadzam albo nie zgadzam i o co w tym wszystkim chodzi, w tej całej wielkiej rozkminie – czy mieć pracowników, czy mieć biuro stacjonarne, o tym dzisiaj.

– No i jakie są wady i zalety obu rozwiązań.

– Tak… Chociaż powiem szczerze, że wad mam dużo więcej wypisanych…

– Bo to jest Twoja decyzja, inaczej siłą rzeczy…

– Inaczej by się to nie kalkulowało.

– Jeżeli podjęłaś taką, to zalet tego co wybrałaś musiało być więcej niż wad, dla innych te rachunek może być nieco inny.

– Tak, więc zdecydowanie możecie się z nami nie zgadzać, nie mamy monopolu na niezgadzanie się, także luz jeżeli macie jakąś inną opinię, to my to akceptujemy i chętnie porozmawiamy o tym w komentarzach. Dzisiaj będzie o mojej historii, a tak wstępnie jak działa moja firma? Obecnie jestem jednoosobową firmą – projektuje wnętrza i robię to samodzielnie, zdarza mi się podzlecać niewielkie części projektu na zewnątrz freelancerom, ja wykonuję spokojnie 90% pracy tej projektowej, mam asystentkę, o której wspominałam wcześniej, która zajmuje się tematami mediów społecznościowych, reklam, takimi tematami nie projektowymi. Tą kwintesencję mojej pracowni usługowej robię ja. Robię projekty, ode mnie one wychodzą w 90% co najmniej i to trwa już od 3 lat, ale powiem wam szczerze, że jak zaczynałam to miałam dużo wątpliwości jak to powinno wyglądać i miałam takie przekonanie, że jak już ma się wystarczająco dużo klientów, żeby kogoś zatrudnić, to chyba powinno się go zatrudnić i zastanawiałam się, czy to, że ustawia się do mnie coraz dłuższa kolejka klientów, to jest wada czy zaleta? Czy ja powinnam próbować z tym walczyć i wydawało mi się, że chyba tak, ale bardzo się w tym wszystkim miotałam…

– No bo to zazwyczaj jest taki sygnał, że firma może się rozrastać jeżeli zapotrzebowanie na twoje usługi przekracza twoje możliwości, ilu klientów jesteś w stanie obsłużyć.

– Tak, to jest taki indykator oczywisty, chociaż raz słyszeliśmy jakąś wypowiedź eksperta, że to trzeba sobie zaplanować wcześniej, że np. za 5 lat chcesz mieć 10 pracowników i kij tam czy masz dla nich zadania, pieniądze na ich pensję, po prostu masz sobie tak postanowić. Ale zdecydowanie, jeśli ilość klientów jest coraz większa to jest pierwszy znak na to, że możemy kogoś zatrudnić, natomiast czy to ma sens dla nas? To już jest inna historia.

– Właśnie, bo mówiłaś, że miałaś dużo wątpliwości jak zaczynałaś firmę, a poza wątpliwościami, czy miałaś jakieś takie wizje tego jak chciałabyś, żeby ta firma wyglądała za kilka lat? Czy miałaś różne scenariusze w jakie miejsce być może cię ta cała przygoda zaprowadzi?

– Miałam różne scenariusze, niektóre bardzo specyficzne, kiedyś snułam wizje, ze Ambience będzie taką trochę franczyzą i będzie miał oddziały w całej Polsce i będzie najbardziej znanym biurem projektowym w kraju… To jest wizja, do której absolutnie nie zamierzam dążyć… Już teraz… Ale to jest kwestia tego, że jak człowiek zaczyna i ma wątpliwości, czy w ogóle będzie miał klientów a potem ma ich aż za dużo w cudzysłowiu, więcej niż jest w stanie obsłużyć, to zaczynasz się zastanawiać co z tym zrobić i mogą się pojawić właśnie wizje podboju świata. I to jest w porządku dla niektórych na pewno by się to fajnie sprawdziło. Ja miałam dużo wątpliwości, bo pamiętam jak poszłam do pracy w pierwszej pracowni, zaraz po studiach, rozmawialiśmy już w poprzednim odcinku, że nie umiałam nic jak się okazało… Zostałam zatrudniona mimo, że byłam niedoświadczona i dosłownie chyba po 3 miesiącach dostałam awans i miałam kontrolować pracowników, sprawdzać ich pracę, spotykać się z ich klientami itd. i wszystko ogarniać, całe biuro, miałam być projektantem nadzorującym i pamiętam, że z jednej strony to był mega komplement, że ktoś mi chce dać awans, to pięcie się po szczebelkach kariery to zawsze było plakatem reklamowym kariery, że jak dostajesz awans to super i nie przyszło mi do głowy, żeby się zastanawiać czy to jest ten kierunek i bardzo się z tego cieszyłam, i też to wykorzystywało moje umiejętności organizacyjne, więc na tyle na ile byłam wtedy w stanie nieudolnie ale sobie z tym wszystkim radziłam, natomiast problemem było to, że ja nawet nie umiałam jeszcze projektować, a już przestałam praktycznie, im dłużej byłam tym projektantem nadzorującym , tym mniej miałam czasu na własne projekty, a więcej siedziałam w cudzych, rozmawiałam z cudzymi klientami, sprawdzałam czyjeś prace itd. Więc ta satysfakcja z samego projektowania, z tego procesu kreatywnego przestała trochę istnieć w pewnym momencie, bo stałam się czyimś szefem, ale nie do końca, bo nie miałam za bardzo władzy, bo miałam szefową odgórną, która o wszystkim decydowała, więc ja byłam w takim rozkroku, że trochę byłam odpowiedzialna, trochę ogarniałam tych pracowników, ale jednocześnie nie miałam za bardzo na nic wpływu, tak, żeby to miało dla mnie jakąś różnicę. To było dla mnie pierwsze zaskoczenie, tego wchodzenia po szczeblu kariery, że ja chcę projektować, to dużo bardziej mnie cieszy niż to, że komuś mogę coś rozkazać.

– Dobrze się czułaś na tym najniższym szczebelku?

– To nawet nie chodzi o te szczeble, bo na tym wyższym też się czułam, tylko miałam poczucie, że ta największa frajda z bycia architektem wnętrz mnie omija, czyli to robienie projektów, że ta satysfakcja z tego, że jesteś ten szczebel wyżej tego nie nadrabiała.

– Ja się akurat tutaj z tobą w pełni zgodzę, bo ja w swojej pracy również bronię się rękami i nogami, żeby mnie nie usadzili w takiej roli stricte menagerskiej, tylko zdecydowanie staram się iść taką ścieżką specjalizowania się w takiej pracy projektowej, czyli tym czym faktycznie się zespół zajmuje.

– Tak, bo właśnie to jest taka pułapka, że człowiek może tak bardzo wpaść w ten wir dążenia do tych kolejnych awansów, że nawet się nie na uczy w 100% tego swojego zawodu i to nie musi być nic złego, ale to jest taki paradoks trochę, że jak dążysz do tego, żeby być coraz wyżej i wyżej, to możesz stracić widok na to co jest podstawą tego zawodu.

– Myślę, że trzeba być świadomym, że jeśli się idzie do góry w takiej hierarchii menagerskiej to siłą rzeczy coraz mniej się robi tych rzeczy, od których się zaczynało, a coraz więcej takich zadań z zakresu zarządzania – czy to firmą czy zespołem.

– To jeśli chodzi o przekonania, mi się wydawało, że skoro mam możliwość zatrudnienia kogoś to powinnam, powinnam dążyć do tego, żeby ta kolejka klientów była coraz krótsza. Przez jakiś czas faktycznie to było jednym z moich celów, pamiętam jak zatrudniłam kogoś do robienia rysunków od zlecenia do zlecenia, do pomocy, to pisałam triumfalnego posta na facebooku, że udało się skrócić klientów do 3 czy 4 miesięcy z 6. Z jednej strony to może być cel jakiejś firmy, że ona nie chce mieć dużej klientów, bo to z perspektywy firmy może mieć wady. Też patrząc na to z drugiej strony jest pewien prestiż w tym, że klient musi czekać kilka miesięcy na to, żeby skorzystać z jakiejś usługi, więc z jednej strony to będzie niekorzystne, z drugiej może być argumentem za tym dlaczego ta cena jest taka wysoka, bo to jest prestiżowe i trudno dostępne. To są dwie różne drogi – albo chcemy skracać kolejkę, albo nawet wydłużać

– I pewnie też jest dużo mniejsza szansa, że klient nagle stwierdzi: a, rezygnuje, skoro to jest usługa, na którą musiał czekać wiele miesięcy.

– Na pewno nagłych tego decyzji jest mniej, natomiast jeżeli współpraca nie układa się pomyślnie no to też klient zrezygnuje.

– Miałem na myśli taki spontan.

– Wracając do tego jak to było u mnie, to ponieważ targały mną te wątpliwości i przejawiało się to m.in. wrzucaniem zapytań na różne fora branżowe, pytałam się ludzi jak oni to robią, czy są zadowoleni ze swoich decyzji i odpowiedzi były skrajnie różne oczywiście. Niektórzy mówili, że pracują w pojedynkę np. z domu i są z tego mega zadowoleni, a inni mówili, że wynajem biura i zatrudnienie pracowników to jest najlepsze co się wydarzyło w ich firmie, i że są z tego mega zadowoleni, i że wręcz jak jesteś w pojedynkę, to nie możesz zajść tak daleko, jakbyś miał pracowników… I tutaj nie wiem czy to jest prawda, nie będę tego testować… Wydaje mi się, kolejne przekonanie, które wynika z czyichś prywatnych doświadczeń, a nie z tego, że to jest uniwersalne.

– Myślę, że do pewnego stopnia to jest prawda, bo jeśli tworzysz firmę, która potencjalnie ma szansę się rozrastać i rozrastać zatrudniając pracowników, to te możliwości ile jesteś w stanie na tej firmie zarobić są potencjalnie dużo wyższe…

– Tak, tylko, że mówimy o branży projektowania wnętrz i o tym, że szef nie chce być tylko szefem i chce też projektować, więc to pójście w ilość pracowników to wiesz… Są branże, w których się to super sprawdzi będzie celem samym w sobie, ale tutaj chyba niekoniecznie… Oczywiście to znowu jest kwestia perspektywy. Wracając po raz 3 do mojej historii – w związku z tymi wątpliwościami, bardzo mnie to kusiło i zaczęłam się rozglądać za lokalami na wynajem, nawet przy ul. Wielickiej, i jeśli jesteście z dużych miast i kiedykolwiek patrzyliście na ceny takich lokali, to dość łatwo można dostać zawału, bo jak sobie policzyłam ile by kosztowało chociaż 20m2 w miejscu, które nie będzie beznadziejne, w budynku, który zapewnia klimatyzację, bo to była różnica między pracą z domu, bo jej nie miałam, więc raz, że mogłam przewidzieć miejsce dla pracowników do pracy, a dwa ta klimatyzacja, a wtedy te wątpliwości odbywały się w lato, gdzie przez miesiąc było 30 stopni. Więc rozglądałam się za takim biurem i wyszło, że brutto wyszło by to spokojnie 4000zł za miesiąc, i jednoosobowa firma, nawet taka, która ma więcej klientów, niż jest w stanie obsłużyć, to jednak tych 4000 nie wyda tak hop… Więc bardzo długo się miotałam, oczywiście to był pusty lokal… To po prostu była taka fala kosztów potencjalnie rodzących też przychody, bo ci pracownicy by zwiększyli ilość projektów, ale finansowo wyglądało to strasznie. Wiec ja jednego dnia chciałam wynająć to biuro, drugiego nie, szukałam lepszych okazji… Ale ostatecznie się na nic nie zdecydowałam… I wróciłam do rozkminiania tego jak troszkę ponad rok temu znaleźliśmy dom, który kupiliśmy i to mieszkanie, które mamy, coś trzeba było z nim zrobić i wymyśliłam genialny plan, że w tym mieszkaniu zrobię to biuro stacjonarne. Naprawdę się zajarałam na ten pomysł, naprawdę stwierdziłam, że to jest idealna opcja, bo nie ma tych kosztów, nie musze płacić za najem i akurat ono było 3-pokojowe, więc byłoby sporo miejsca dla pracowników, odrębne pomieszczenie do spotkań z klientami, wszystko wyglądało fajnie. Nastawiałam się na to długo, nawet w którymś momencie puściłam post na facebooku, że jest taki plan, że będzie biuro od nowego roku i krakowscy architekci szykujcie CV.

– Nawet pare mebli było kupionych z taką koncepcją, że to będzie na to biuro.

– Padła ta decyzja, ja się jarałam, byłam pewna, że będę budować zespół pracowników, chciałam się zająć realizacjami pod klucz, bo usłyszałam, że w tym jest prawdziwy pieniądz, nie to, żebym źle zarabiała jako architekt wnętrz, który się zajmuje projektami kompleksowymi, ale słyszałam, że to może być żyłą złota… Dolary mi się wyświetliły zamiast źrenic i stwierdziłam, że w to idziemy! I ta wizja naprawdę długo ze mną była ale w którymś momencie się zastanawiać czy to na pewno jest to… I ten któryś moment to dokładniej były rekrutacje… Jak zaczęłam Ambience i zaczęłam rekrutować pierwsze osoby do pracy od zlecenia do zlecenia, raz szukałam kogoś na pełen etat, jak za pierwszym razem mi to nie wyszło, to pomyślałam – jestem niedoświadczona, następnym razem pójdzie lepiej – nie poszło… Kolejnym też nie.

– W jakiej kwestii?

– W tym sensie, że te współprace w ogóle nie przetrwały, że to dopasowanie, te moje oczekiwania, to nie pykło i po prostu po tych 2, max 3 miesiącach współpracy to zdychało i się rozchodziłyśmy… Tutaj nie mam szczególnej analizy, może jestem zbyt wymagająca, może nie umiem robić rekrutacji albo źle trafiałam, ale było mi bardzo trudno znaleźć projektantów, którzy by rysowali dla mnie rysunki wykonawcze, wydawało mi się, że to jest najłatwiejsze do podzlecenia, żeby uwolnić trochę własnego czasu, żeby móc wykonywać większą ilość projektów, okazało się, że bardzo dużo błędów robiły te osoby, nawet jak wprowadziłam płatne zadania rysunkowe w ramach rekrutacji, to i tak znajdowałam merytoryczne błędy i to takie konkretne… Więc miałam takie poczucie, że z jednej strony płacę, że ktoś to za mnie robi ale z drugiej bardzo ryzykuję, że nie wyłapię jakiegoś błędu mimo, że to sprawdzam 1, 2, 5 raz i też marnuję czas to i tak mogę czegoś nie wyłapać, to pójdzie do klienta i będzie chciał mnie zabić i będzie miał do tego prawo, co najgorsze… Także prawdopodobnie ja nie umiem rekrutować, nie mam pretensji, ale ja nie potrafiłam znaleźć dla mnie odpowiednich osób. To sprawiło, że tak coraz mniej entuzjastycznie patrzyłam w przyszłość na tą wizję wypełniania całego mieszkania pracownikami, po to, żeby było więcej klientów, żeby wykonywać te realizacje pod klucz, ta moja wizja była już taka mocno naoliwiona maszyna, a tymczasem 1 śrubki nie umiałam zrobić… Całkowicie zdaję sobie sprawę, że to pewnie moja nieudolność, ale efekt był taki jaki był, że nie umiałam sobie z tym poradzić i budowanie zespołu mnie przerażało, bo zanim go zbuduje, 5 pracowników to już tych 2 pierwszych odejdzie i ciągle będę mieć rekrutacje… Z tymi problemami ciągle – uczyć od nowa, jak ja pracowałam na etacie to też były ogromne rotacje i mi się wydawało, że szefowie są beznadziejni i to dlatego, ale myślę, że to jest bardziej złożone i duża szansa, że u mnie byłoby podobnie, z moją nienajłatwiejszą osobowością… Jestem bardzo wymagająca, a takich pracownicy nie lubią, więc mogłoby to nie pyknąć. Dochodząc do wielkiego wniosku – zdecydowałam się zrezygnować z tego pomysłu i dzisiaj opowiem wam o tym dlaczego zrezygnowałam z tego pomysłu i jakie wady ma to, że z tego zrezygnowałam, omówimy sobie to z 2 stron. Mam nadzieję, że jeżeli ktoś z was zastanawia się nad podjęciem podobnej decyzji to będzie to jakkolwiek pomocne… Jakie były powody rezygnacji z tego, żeby stworzyć stacjonarne biuro? Po 1 były to te trudne rekrutacje, które prawdopodobnie nigdy by się nie kończyły i może kiedyś bym do tego doszła jak wybrać idealnego pracownika, ale myślę, że jest szansa, że wcześniej bym się zamęczyła.

– Myślę, że to do pewnego stopnia zawsze jest loteria…

– Trochę loteria, każdy chce najlepiej wypaść, więc to wszystko wychodzi potem w praniu.

– Duże firmy, które mają całe działy do rekrutacji też trafiają lepiej lub gorzej, więc tutaj nie ma złotej reguły, można zrobić to lepiej lub gorzej, można się do tego przygotować i zwiększamy szanse, że to wyjdzie dobrze ale to nigdy nie jest 100% pewności…

– Jak macie swoje porady jak rekrutować to dajcie znać w komentarzach. Nie mówię, że nigdy nie zrobię rekrutacji, ale jednak nie będę robić tego zespołu jako serca firmy.

– Ok, to jakie kolejne powody zaważyły na tej decyzji?

– Druga rzecz to jest ta chęć projektowania, o której też już wspomniałam, w związku z tym, że została mi brutalnie odebrana z moim awansem, który się wiązał z dużo większą odpowiedzialnością, to wiecie o ile wyższe wynagrodzenie mi zaproponowano?

– 100zł?

– Tak.. 100zł – brutto… Szaleństwo! Byłam młoda i głupia, więc oczywiście, że się zgodziłam… Trzecia rzecz, która zaważyła na rezygnacji, to był ogólny sukces firmy. Mi się na początku wydawało, że ja powinnam mieć pracowników, ze ja muszę mieć to stacjonarne biuro, że to są takie wyróżniki profesjonalnej firmy i bez tego ani rusz, a okazało się, że moja firma odniosła sukces bez tego i to taki, że miałam na tyle dużo klientów, że kombinowałam jak to zrobić, żeby większą ilość obsłużyć… Więc to nie było tak, że ja nie miałam klientów i mi się wydawało, że jak wynajmę to biuro to oni przyjdą, bo się do mnie przekonają, tylko było na odwrót… Więc urodził się ten pomysł pracowników, który się skończył… Ta wizja tego prestiżu, biura, sukcesu firmy, którego firma inaczej nie może odnieść, jeżeli nie spełni jakiś tam warunków, to to się okazało bzdurą, bo to wcale nie jest potrzebne, szczególnie według standardów popandemiczych kiedy widzimy, że zdalnie można wszystko zrobić i ja np. jak słyszę, że mam do jakiegoś stacjonarnego biura jechać na spotkanie, to moja radość jest ujemna.

– Mówisz o tym sukcesie i myślę, że bardzo dużo zależy od tego jak kto rozumie ten sukces, bo często jest takie przeświadczenie, że przedsiębiorca, który osiągnął sukces, to taki, który stworzył firmę, która hula w zasadzie sama, on nic nie musi robić tylko siedzi na swoim jachcie i popija drinki z palemką ciesząc się z tych pieniędzy, które mu spływają z tej firmy, która w zasadzie robi się mu sama wtedy.

– I to jest fajna wizja, ja też bym nie pogardziła tym, żebym nie musiała pracować, np. w wiekuj 40 lat, tylko budując firmę nie musisz akurat o tym myśleć, może być tak, że chcesz po prostu zbudować markę, której tworzenie wewnątrz której praca będzie ci sprawiała mnóstwo przyjemności. Nie musisz dążyć do tego, żeby się kiedyś oderwać od tej firmy, ona może stać się twoją największą pasją i możesz być jedną z tych osób, która wręcz przeciwnie – nigdy nie będą chciały iść na emeryturę, bo będą tak zaangażowane, ale w taki pozytywny sposób, nie pracoholizmu, że nie będą chciały z tego rezygnować.

– Czyli dla ciebie takim sukcesem jest to, że masz firmę, w której możesz pracować sama w taki sposób jaki ty chcesz, no bo to ty o tym decydujesz…

– Tak, dla mnie ta indywidualizacja i satysfakcja z pracy jest moim wewnętrznym sukcesem, a takim zewnętrznym sukcesem firmy jest to, że mam dobre opinie od klientów, że mam tych klientów, i że zarabia. To są dla mnie takie 2 sfery – ten sukces twórcy firmy i sukces firmy samej w sobie.

– No tak, bo właśnie takie podejście jak powiedziałaś też spotkałem się z taką opinią, że jeżeli zakładasz taką firmę, w której koniec końców ty też pracujesz, to nie stworzyłeś firmy tylko etat dla siebie.

– Czyli jakby są 2 skrajności, albo tworzysz sobie etat, albo dążysz do tego, żeby jak najszybciej się wynieś na Bahamy… I tu się nie zgodzę! Oczywiście firmy, które istnieją po to, żeby zarabiać ogromne pieniądze, i żeby ich właściciel mógł się jak najszybciej oderwać od tej firmy mają też sens, jeżeli ktoś chce tworzyć taką firmę, to jak najbardziej, sporo start-upów tak działa. Jest to jakaś droga natomiast, jeżeli chcesz wykonywać tą swoją pracę, nie tylko być szefem, pomysłodawcą, ale ta kwintesencja twojego zawodu cię cieszy – nie chcesz z tego rezygnować, to tworzysz firmę, która jest najbardziej zindywidualizowanym etatem na świecie… Ale to też nie jest etat, bo gdybym pracowała na etacie prawdziwym, to w życiu bym nie nagrywała tego podcastu… Więc nawet jeżeli masz firmę i dalej robisz w niej to co robiłeś na etacie to nie zmienia faktu, że w dowolnym momencie, w dowolny sposób możesz rozwijać tą firmę w różnych kierunkach, możesz dodawać odłamy działalności kolejne, możesz kogoś zatrudnić, możesz postanowić, że się wyprowadzasz do Tajlandii i będziesz pracować na plaży z laptopem, możesz zrobić wszystko. 

– Z tego co mówisz wynika i ja się z tym zgadzam, że to nie jest złe.

– Nie każdy musi chcieć być Jeffem Bezosem…

– Choć pewnie każdy chciałby przynajmniej finansowo.

– Finansowo owszem. Chociaż z moralnego punktu widzenia on jest dość mocno krytykowany, więc chyba jednak nie chciałabym być nim. Ja nie oceniam, bo nie wiem czy on zasługuje na tą krytykę – pewnie tak… Każdy żyje tak jak chce. Kim jesteśmy, żeby to oceniać, poza tym, że tworzymy podcast: „I tu się nie zgodzę”… Następny argument wiąże się z tym powszednim, czyli to, że pandemia nauczyła nas pracy z domu… Ja naprawdę widzę dużą zmianę, bo jak odbieram telefony od klientów, to kiedyś jak ktoś mówił jestem z miasta X, a pani z Krakowa, czy to jest przeszkoda? Ja od początku mówiłam, że to nie jest przeszkoda, bo od początku obsługiwałam klientów online, miałam klientów z całej Polski, nawet z tymi z Krakowa kontaktowałam się online, bo te spotkania na żywo po prostu nie były potrzebne. Teraz jak klienci dzwonią i się pytają czy to jest przeszkoda i ja mówię, że nie, to oni mi totalnie wierzą. Oni mi wtórują – no, tak myślałem…

– Faktycznie, bo ta pandemia zrobiła ogromną zmianę w tym jak ludzie postrzegają taką samą ideę pracy.

– Ja np. byłam bardzo zaskoczona, jak byłam jeszcze w miarę świeżo upieczonym przedsiębiorcą i usłyszałam, że firma Pani Swojego Czasu jest w 100% zdalna, teraz chyba mają jakieś stacjonarne biuro gdzieś tam, wtedy jeszcze ten zespół był zdalny. Ja myślałam – jak?! Jak to jest możliwe, że taka firma, która odniosła sukces nie ma biura i ci ludzie się nie widzą, jak oni to robią… Teraz już chyba nikt się temu aż tak bardzo nie dziwi, bo widzimy, że się da, bo wtedy to był szok.

– Dla mnie to też może nie jest jakieś specjalne zaskoczenie, bo ja co prawda pracując w korporacjach zawsze pracowałem w biurach, ale też zawsze był ten element współpracy z ludźmi z biur w innych miastach, więc ta komunikacja zdalna, przez maile, wideokonferencje to była normalność, miałem oczywiście współpracowników w tym samym biurze, ale też miałem bardzo długi okres, kiedy byłem jedynym członkiem mojego zespołu, który siedział w Krakowie i wszyscy, z którymi współpracowałem byli w Londynie, Nowym Jorku, różnych miastach gdzie firma miała swoje oddziały. 

– Też korporacje trochę słyną z tych spotkań, które mogłyby być mailami.

– Tak! Potwierdzam! Te spotkania nadal się odbywają, tylko na wideo. Wcześniej jeszcze były te spotkania w salkach konferencyjnych…

– Kolejny temat kontrowersyjny tym razem to były niekorzystne finanse… Niestety jeżeli chcesz być fajnym szefem, w sensie nie oszczędzać na wszystkim, chcesz mieć biuro, które nie jest obskurne, mieć komputery, które nie mają po 10 lat, legalne oprogramowanie, chcesz płacić swoim pracownikom może nie dużo, ale też nie mało – uczciwie, żeby chociaż mieli szansę być zadowoleni z tego, a nie życzyć ci najgorzej… To jak sobie to rozpisywałam to naprawdę zatrudnianie ludzi nie jest optymistyczną wizją finansową… Wydawałoby się, że jak zatrudniasz kogoś, to ten pracodawca dużo na tym zarabia, ale tych kosztów przy okazji zatrudniania, szczególnie jak zatrudniasz, 1, 2, 3 osobę, a nie 30, 31, 32, to naprawdę te koszty są ogromne i to bardzo łatwo może się w ogóle nie opłacić – to było dla mnie szokiem… Wszystko w tej konkretnie mojej branży rozbija się o tempo pracy i ja osobiście pracuję szybko, dzięki czemu moja średnia miesięczna to ponad 100m2 projektów kompleksowych, natomiast słyszałam od szefowej dużego biura, że średnia jej pracowników, to np. 36m2…

– Czyli 1/3 tego co ty robisz…

– Dla mnie to jest przerażające, bo jak sobie podstawiłam ten wynik pod swoje obliczenia, to… naprawdę trzeba by mieć 3x większą cenę za projekt, niż rynkowa, żeby to się opłacało, bo to są naprawdę ogromne różnice, czy pracownik potrafi zaprojektować dużo, czy mało, czy jest szybki i wydajny, czy scrolluje przez pół dnia facebooka, bo często to tempo pracy wynika z tego, że przez pół dnia się nie pracuje… O tym już rozmawialiśmy.

– Wiadomo, że nie można oczekiwać, że ktoś będzie przez bite 8 godzin siedział i napierniczał, bo to nie jest realne, ale trzeba zakładać jakiś próg efektywności, gdzie jest to realne do zrobienia i daje tobie jako pracodawcy odpowiedni zysk z tego…

– Dlatego myślę, że jak ktoś sam wolno pracuje i trafia mu się pracownik, który bardzo szybko pracuje, to jest to kura, która znosi złote jaja… i to jest dobra dynamika dla tego pracodawcy, natomiast ja jako osoba, która wolno pracuje i jeszcze musiała poświęcać im czas, sprawdzać pracę i przekazywać poprawki od klientów, to ja bym mogła de facto wyjść na minus… bo ja w tym czasie gdy ogarniam tych pracowników sama nie robię projektów, bo moja doba się nie wydłuża… i może się okazać, że to co oni dla mnie zarobią wcale nie będzie większe niż to co ja bym zarobiła sama przez te czas…

– Czyli po prostu ta inwestycja czasu się nie kalkuluje…

– Jest duża szansa, że w moim przypadku jako osoby, która pracuje szybko i wydajnie, zatrudnienie kogoś byłoby korzystne finansowo dla mnie.

– Wydaje mi się, że to zwłaszcza w przypadku takich mniejszych firm najtrudniej jest przeskoczyć ten etap pierwszych kilku pracowników.

– Tak, bo wtedy te koszty są największe, jak już zatrudniasz im więcej to się to jakoś buforuje, możesz mieć managera, który ich nadzoruje. Też np. jak masz rotacje pracowników, to dużo łatwiej jest zatrudnić jedenastą osobę, niż drugiego pracownika, bo wtedy szef musi być bardzo zaangażowany, wprowadzać tą osobę, a przy 11 możesz nawet z pracowników dotychczasowych kogoś wyznaczyć, kto wprowadzi tą osobę, więc to wszystko może się buforować.

– To wszystko przy założeniu, że tym szefem jest osoba, która jest dobrym specjalistą w tej dziedzinie, a nie osoba, która po prostu zakłada firmę, która zna się na prowadzeniu firmy, bo dla takiej osoby celem będzie zatrudnianie większej liczby osób.

– Pewnie tak, ale też może być zaskoczona tym, że projekty wnętrz są drogie, to to też nie jest obszar, w którym łatwo zarobić duże pieniądze, są firmy, które są na stracie albo które zarabiają psie pieniądze, jak już opłacą wszystkie koszty, więc to też nie jest takie hop.

– Wiadomo, zawsze to musi być jakoś przemyślane i jakoś zorganizowane, żeby przynosiło jakieś konkretne zyski.

– Kolejnym tematem, który przyczynił się do rezygnacji z tego pomysłu jest niedopasowanie charakterologiczne… Myślę, że nie jestem najlepszym szefem… W pierwszej 5 talentów Gallupa mam mieszkankę wybuchową – mam i dowodzenie i empatię, ta empatia trochę ogarnia to dowodzenie, ale w sytuacjach, kiedy trzeba ogarnąć pracownika ono wychodzi na pierwszy plan, i ten talent dowodzenia to taki mały sku******… i to w pewnych sytuacjach jest super przydatne, ale w innych może sprawiać, że człowiek wychodzi na agresywnego, niecierpliwego i wkurzającego. Jak zrobiłam test talentów Gallupa i wyszło to dowodzenie i czytałam o co chodzi, to mi się przypomniała jedna sytuacja ze studiów, gdzie to moje dowodzenie było bardzo widoczne… Umówiłam się ze znajomymi na rynku w Krakowie, pod pomnikiem Adasia i mieliśmy na miejscu zdecydować gdzie pójdziemy dalej. Spotkaliśmy się, mieliśmy decydować gdzie idziemy na piwo i ktoś coś zaproponował, inni powiedzieli, że nie i była cisza, to ja zaproponowałam jakieś miejsce, nie, nie, bo coś tam, proponuję kolejne, nie bo coś tam… i tak staliśmy pół godziny, ja myślałam, że ich pozabijam i to jest właśnie to dowodzenie… Myślałam, że mnie zaraz szlag trafi, jeżeli za chwilę nie podejmiemy jakiejś decyzji…

– Bardzo potrzebujesz, żebyś podjęła decyzję.

– Tak, nie padały żadne nowe propozycje i po prostu tam staliśmy i szlag mnie trafiał, bardzo potrzebowałam, żeby to ruszyło do przodu, pchałam to a oni się buntowali i woleli się zastanawiać… I to jest talent taki, że masz łatwość przejmowania sterów, a wręcz potrzebę w niektórych przypadkach. Ja np. też potrafię się nieraz wcinać, bo jak widzę, że ktoś nie kontroluje sytuacji, to aż mnie trzepie. I w roli szefa, to może być szkodliwe, bo ten pracownik może czuć, że ten szef jest pier********…

– Czy dlatego też masz potrzebę nagrywania podcastu, żeby mówić ludziom co mają robić?

– Ja mówię jakie są moje doświadczenia…

– To był żart.

– Wiem! To nie jest dowodzenie, ja mam potrzebę dzielenia się wiedzą, ale to z innych rzeczy wynika, to też się bardzo wpisuje w moją osobowość, mam osobowość rzecznika, i to taki ktoś, kto ma potrzebę zmieniać świat, robienia czegoś co ma sens, co jest istotne chociaż dla niego. Ja mam tak, że gdybyś mi zaproponował za 50 000 w miesiąc, jeżeli codziennie będziesz przez 8h oddzielać mak od ryżu i tylko to masz robić i zarobisz 50 000, to bym powiedziała, że kogoś poje****, w życiu tego nie zrobię! Nawet za 100 000, nawet za 1 000 000zł… W życiu! Szlag by mnie trafił! Nie miałabym do tego cierpliwości, mam taką potrzebę robić coś, co ma sens… Dlatego też mnie szlag trafiał na etacie, bo często zasady i standardy pracowni, w której akurat pracowałam były takie, że z łatwością można by było je polepszyć… Niekoniecznie z myślą o pracowniku, ale z myślą o klientach… Bo dla mnie klient w tych wszystkich usługach był dla mnie najważniejszy, można by było wprowadzić 1 zmianę i od razu tych niezadowolonych klientów jest mniej, ale nikt nie chciał tego robić… Dlatego też mi się własna firma tak fajnie sprawdza, bo jak widzę jakiś obszar, który mi się fajnie sprawdza to od razu to robię.

– Generalnie kwestia tych osobowości i talentów to jest ciekawy temat. Wracając do tych powodów, czy coś jeszcze masz, co zaważyło na tej decyzji?

– Wiesz komu by się dobrze ze mną pracowało? Komuś kto pracuje tak jak ja. To jest tak z ludźmi, którzy mają talent dowodzenia, że oni myślą w podobny sposób, bo często nie dostrzegają jakie to może robić agresywne wrażenie na zewnątrz. Mój tata jest podobny i ja się dogaduję czasem z nich bez słów, ale przez osoby z innym charakterem on jest odbierany inaczej… 

– A nie wydaje ci się, że dobrym dopełnieniem twojej osobowości była by osoba, która ma charakter taki bardzo ugodowy, taka która lubi wykonywać polecenia? Sama niespecjalnie jest dobra w podejmowaniu decyzji, ale jak ktoś powie co ma robić, to po prostu siada i robi.

– Ale to nie jesteś ty?

– Nie… Nie jestem osobą, która jest takim typowym pracusiem… Mi wyszło w teście, że jestem osobą, która lubi robić rzeczy po swojemu.

– Wracając do tego hasła o osobie, która lubi wykonywać polecenia czy byłaby dobrym pracownikiem, to jest wierzchołek góry lodowej…

– To jest pewien jeden aspekt.

– Wszystko by się pewnie rozbiło o wszystko oprócz tego. 

– Robić test Gallupa w ramach rekrutacji.

– Żebym nie wyszła na potwora… powiem, że mam tą empatię w pierwszej 5, więc też nie jestem jakimś potworem, który myśli, że ludzie są tylko po to, żeby wykonywać moje polecenia. Kolejny temat – jeszcze są 2 powody mojej rezygnacji z tego pomysłu – 1 to spójność projektowa, a 2 to mordęga w realizacjach pod klucz. Spójność to tak naprawdę najmniejszy powód, chociaż jest dla mnie istotny, w tej chwili wszystkie wizualizacje wychodzą wyłącznie ode mnie i ciężko by mi było przeskoczyć to, że każdy projektuje inaczej. Zastanawiałabym się jakby to przeskoczyć, żeby faktycznie projektowo firma była bardzo spójna mimo, że te projekty robi wiele osób. Jak pracowałam na etacie to widziałam, że te firmy nie mają tego ogarniętego, tylko do portfolio są publikowane prace tylko jednej osoby, a cała reszta była ignorowana, i jak klient przyszedł i został mu przydzielony inny projektant, to pewnie potem byli zaskoczeni tymi wizualizacjami, że nie wyglądają tak jak w portfolio… Wyobrażam sobie, że to było widoczne dla tych ludzi i masz takie trochę niepotrzebne rozczarowanie na dzień dobry.

– Jeśli faktycznie ktoś tak robi, to trochę oszukuje tego klienta.

– Może nie oszukuje, ale reklamuje się tylko częścią oferty… To jest zawężona korzyść. Nie wiem jakbym to miała przeskoczyć, wiem, że jest jedna pracownia Sandry Białkowskiej, gdzie ona sama robi wizualizacje, koncepcje robią pracownicy, ale ona potem je przepuszcza przez program, żeby to wszystko wyglądało spójnie. Może to ma sens, ale znowu to jest pracochłonne… Jak zatrudniasz tych ludzi po to, żeby robili te koncepcje, to fajnie, żeby też zrobili te wizualizacje, bo to jest pokomplikowane jak wchodzisz w połowie. Także to bardziej jest przeszkoda potencjalna niż aż tak bardzo powód, przychodzi mi to głowy jako coś, z czym nie do końca mam pomysł jakbym się miała z tym zmierzyć.

– Trzeba by było to przemyśleć, czy wrzucać to w portfolio jako to projekty tego pracownika, tylko wtedy znowu może się zdarzyć, że jeden z pracowników, który jest wyraźnie lepszy, do niego ustawia się kolejka klientów, a reszta nie ma…

– Dokładnie, budujesz wtedy rywalizację pomiędzy pracownikami, bo jeżeli klienci zgadzają się, że chcą do kogoś, to pracownicy będą się wymieniać spostrzeżeniami…

– To wiadomo, jest to kwestia, którą na pewno trzeba by było przemyśleć.

– Ostatni powód to jest mordęga realizacji pod klucz, zawsze były trudne ale teraz to jest to absolutna masakra. Wiem coś o tym, bo rok temu kupiliśmy dom, do którego szczęśliwie wreszcie się przeprowadziliśmy na początku czerwca, ale realizowanie mojego projektu wnętrz zajęło mnóstwo czasu, było mnóstwo fuck upów, ktoś coś źle wycenił, coś źle zamówił, coś przyszło uszkodzone… Nie było żadnego fuck upu z projektem, z wykonawcami, podłogę nam zepsuli ale potem ją naprawiali, ale było mnóstwo takich pierdół, takich zwykłych, ludzkich błędów, które się kumulowały, te terminy były tak na wszystko odległe, było takie domino, wszystko leci!

– Wszystko się ciągnie…

– To była mordęga, mieliśmy ekipę, która była całkiem sensowna, na koniec wyszła kłótnia o finanse ale w samej współpracy byli sensowni, ale przez to, że wszystko tak wolno szło to niektóre tematy z 5 razy omawialiśmy, pytali mnie o coś, ja odpowiadałam, 2 miesiące później słyszę to samo pytanie ale już nie pamiętam jaką decyzję podjęłam i tak od początku. W dość kilku tematach to się tak ciągnęło… To było frustrujące, ja lubię jak wszystko idzie do przodu gładko, nawet jak jest trochę przeszkód, to żeby było ich trochę, a ta pandemia i realizacja pod klucz to fatalne połączenie…

– Więc trochę cię to odstraszyło, że jak będziesz robić realizację pod klucz, będziesz mieć parę ekip i wszystko będziesz robić na raz…

– Może nie parę ekip tylko np. 1, która robi parę budów, ale wizji, że to będzie permanentne… Non stop będę świecić oczami przed klientami, że jakiś termin będzie zawalony, że jakiejś płytki nie ma w magazynie i nie wiadomo kiedy będzie. Przed pandemią realizacje były trudne, bo na sukces oddanej w terminie składa się bardzo dużo czynników, bardzo dużo osób, bardzo dużo produktów, to wszystko musi być spięte na ostatni guzik w odpowiednich momentach, a pandemia sprawiła, że nic się nie da spiąć… Bo to po prostu lata teraz. Kiedyś było tak, że jak się robiło budowę, to powiedzmy 10-20% terminów było zawalanych, a teraz to jest 95% – przysięgam, po prostu nic się nie da zrobić w terminie… Przejdziemy teraz szybko do wad mojej decyzji i czy to faktycznie są wady i co z tym można zrobić. Teraz rozmawialiśmy o tym, dlaczego zdecydowałam się zrezygnować z zatrudniania pracowników ze stacjonarnego biura, ale jakie są wady tej decyzji, czyli jakie byłyby potencjalne zalety jakbym się zdecydowała. Po pierwsze rezygnując z tego zrezygnowałam ze skalowania swojej firmy, to jest taki najbardziej oczywisty powód dla zatrudniania pracowników, by firma mogła proporcjonalnie więcej zarabiać. Druga rzecz to są kontakty z ludźmi, jak się prowadzi firmę jednoosobową, to trochę można zdziczeć… Więc to zatrudnianie pracowników ma swój pozytyw taki, że ma się na codzień kontakt z tymi ludźmi. Trzecia rzecz to przekazywanie tej rzeczy dalej, to mnie najbardziej cieszyło w tej wizji, że będę mogła ich uczyć, pokazywać jak przyspieszyć pracę, dzielić się całym swoim doświadczeniem, nie tylko bezpośrednio z tego jak projektować ale też ze wszystkiego innego. Raz wprowadzałam dziewczynę cały dzień i ona była zachwycona tym dniem, powiedziała, że przez ten dzień nauczyła się więcej niż przez rok pracy u kogoś innego, więc wydaje mi się, że to może być bardzo satysfakcjonujące dla pracodawcy, że ci pracownicy są jak jego podopieczni, nawet jak są doświadczeni, to zawsze można nauczyć się czegoś nowego.

– To jest bardzo fajne, bo ja też mam bardzo podobnie, że daje mi duża satysfakcję to, że jak sobie coś wymyślę i do tego dojdę, to nie zachowuję tego dla siebie tylko mogę to przekazać dalej. Czyli ten mój pomysł idzie w świat i żyje, nie jest ograniczony tylko do mojej wiedzy, tylko mogę zrobić coś fajnego też dla innych osób.

– Nie wiem czy ktoś z was domyśla się do czego z tym wszystkim zmierzam, ale i kontakt z ludźmi i możliwość przekazywania wiedzy dalej i skalowanie, to bardzo sprytnie załatwia mi ten podcast! Póki co ten podcast to jest inwestycja, to jest takie trochę drogie hobby, bo ktoś to musi obrobić, bo ja bym w życiu nie miała do tego cierpliwości i tej osobie trzeba zapłacić, więc jest to drogie hobby, natomiast myślę, że to szczególnie w dłuższej perspektywie otworzy mi drzwi do zarabiania pieniędzy, więc trochę to jest skalowanie. Nie – to jest dywersyfikacja przychodów, ale skalowanie też to może być, bo skoro nie zajmuję się tylko projektowaniem wnętrz, to mogę kogoś pozatrudniać do tego.

– Czyli generalnie większość z tych rzeczy, które żałujesz, że nie będziesz mogła robić jednak będziesz mogła…

– No wszystkie, bo wszystkie 3.

– Super! 

– Najlepsze jest to, że odkryłam to dopiero robiąc notatki do tego odcinka! „Jak czegoś potajemnie pragniesz, to cały świat pomaga ci…” Jak to szło, pamiętasz?

– To było bardziej Paulo – nie wiem teraz dokładnie, ale…

– Wiecie o jaki cytat chodzi! Zupełnie podświadomie wybrałam drogę, która mi dużo bardziej pasuje i ma dokładnie te same zalety, a jeszcze więcej niż ta moja wizja pierwotna.

– To też może być wniosek dla innych osób, że kiedy robicie taki rachunek plusów i minusów, to poza faktem, że na tej podstawie decydujecie się na takie lub inne rozwiązanie możecie się też zastanowić czy to co jest minusem, te korzyści, z których potencjalnie rezygnujecie – czy jesteście w stanie sobie to zrealizować w inny sposób?

– Może jest jakaś łatwiejsza, tańsza droga, która zapewni dokładnie to samo.

– Myślę, że tym pozytywnym akcentem zakończymy dzisiejszy odcinek, dziękujemy wam wszystkim za słuchanie nas!

– Dajcie znać w komentarzach czy lubicie takie długie formaty! Dziękujemy wam bardzo za wysłuchanie tego odcinka, zapraszamy do wysłuchania pozostałych odcinków i tych, które będą w przyszłości, my mamy totalną podjarkę nagrywając to, mamy nadzieję, że chociaż trochę to słychać… że też was to jara! My się totalnie jaramy i mamy nadzieję, że wy też trochę! Zapraszamy do wysłuchania kolejnych odcinków, obserwowania agnieszkakonieczna_com na instagramie i wiecie co? Jest grupa na facebooku, która się nazywa I tu się nie zgodzę – grupa biznesowa. Wbijajcie tam koniecznie!

– Koniecznie!

– Koniecznie!! To paaa!